Dolny Śląsk oczami blogera (nie)podróżniczego … cz.2
Mamy pierwszy sierpnia. Równo miesiąc od publikacji ostatniego wpisu podróżniczego. Zatem czas najwyższy na ciąg dalszy mojej opowieści z wyjazdu na Dolny Śląsk. Pierwszą część możecie przeczytać tutaj.
Dzisiaj będzie o szalonej wycieczce na Wodospad Kamieńczyka, Zamku Bolków i Zamku Książ.
Dzień 3
Po zamkowych atrakcjach postanowiliśmy złapać trochę górskiego klimatu. Rozważaliśmy wejście na Śnieżkę albo odwiedzenie wodospadów w Szklarskiej Porębie.
Prognozy pogody nie były zachęcające – burze i opady, więc wybraliśmy Szklarską Porębę, a zdobycie Śnieżki zostawiliśmy sobie na lepsze warunki pogodowe.
Wodospad Kamieńczyka
Ruszyliśmy do Wodospadu Kamieńczyka. Droga pod górę nie była taka zła, ot zwykły spacer po kamienistej drodze.
Moja stopa wciąż bolała, ale wypracowałam taką technikę jej stawiania, żeby zminimalizować ból.
Na górze zastaliśmy gigantycznych rozmiarów kolejkę do kasy przy wodospadzie (wejście do wąwozu i obejrzenie wodospadu 6 zł/os). No, ale jak wleźliśmy tak wysoko, to trzeba było stać.
Gdy doszliśmy do kasy, kupiliśmy bilety i pobraliśmy kaski – zaczęło padać. W oddali było słychać pomruki burzy. Za nami kolejka wciąż była gigantycznych rozmiarów.
Zeszliśmy na dół do Wąwozu Kamieńczyka i po kilkudziesięciu metrach naszym oczom ukazał się Wodospad Kamieńczyka.
W tej samej chwili z nieba lunął tak silny deszcz, że jak najszybciej schroniliśmy się połową ciała we wnęce skalnej. Trzeba było chronić aparat przed zmoczeniem.
Jakby ulewy było mało na dobre rozszalała się wokół nas burza. Grzmiało i łomotało ze wszystkich stron, zalewając nas strugami wody.
Adrenalina na 1000%. Na szczęście uszliśmy z życiem. Podreptaliśmy do schroniska, by trochę się ogrzać.
Nasze ubrania i buty były całkiem przemoczone. Woda z nas kapała.
W schronisku był ścisk. Tłum ludzi – pewnie cała kolejka do wodospadu przeniosła się do cieplutkiego, milutkiego budynku.
Gdy tylko burza przeszła, ruszyliśmy w dół. Droga niczym nie przypominała tej sympatycznej ścieżki pod górę.
Całe zbocze było jedną, wielką, rwącą rzeką. Brodząc w mieszaninie wody i gliny schodziliśmy powoli na dół.
Buty śpiewały piosenkę deszczową. Ubrania przyprawiały o chłodzące dreszcze. Jednak dzielnie szliśmy.
Po drodze dotarliśmy do oazy oscypkowej. Zakupiliśmy po grillowanym oscypku z żurawinką. Dzięki nowemu zapasowi sił dotarliśmy do samochodu.
To był ostatni moment! Kolejna burza zaczęła przetaczać się nad nami. Na szczęście byliśmy już bezpieczni. Przebieraliśmy się w suche ubrania, gdy za oknami samochodu rozszalała się niezła awantura.
Dzień 4
Dzień czwarty był ostatnim dniem naszej wyprawy. Chcieliśmy wycisnąć weekend jak cytrynkę i postanowiliśmy spędzić go aktywnie. W drodze powrotnej do domu odwiedziliśmy dwa piękne zamki – Zamek Bolków i Zamek Książ.
Zamek Bolków
Pierwszym z nich był Zamek Bolków. Malowniczo położony, dumnie wznosił się nad miastem i zachęcał do odwiedzenia swoją wieżą widokową.
Zakupiliśmy bilety – po 7 zł/os i rozpoczęliśmy zwiedzanie.
Zamek Bolków jest w większości w formie ruiny. Znaleźliśmy tam kilka pomieszczeń odrestaurowanych, gdzie mieściły się sale wystawowe Muzeum Karkonoskiego.
Wystawy jakoś szczególnie nie przyciągnęły naszej uwagi. Za to pięknie obrośnięte bluszczem mury mocno zmobilizowały nas do robienia zdjęć.
Wieża widokowa też robiła wrażenie. Można było z niej podziwiać panoramę Bolkowa i gór. Jedynym jej minusem był bardzo silnie wiejący wiatr, który rozburzał nasze czupryny.
Ciekawostką jest fakt, że wieża nazywana jest wieżą z dziobem ze względu na jej specyficzny kształt.
Jest prawdopodobnie jedną z dwóch zachowanych wież z dziobem w naszym kraju.
Wieża skierowana jest dziobem w kierunku wejścia. Dziób miał charakter obronny – miały się po nim ześlizgiwać kule wroga.
Zamek zrobił na nas pozytywne wrażenie. Znalazłam nawet przed nim muzycznego kolegę, który bardzo szybko przeszedł ze mną ,,na ty”.
Co ciekawe na terenie Zamku były kręcone zdjęcia do filmów ,,Wiedźmin” i ,,Tajemnica twierdzy szyfrów”.
Zamek Książ
Od dłuższego czasu marzyło się nam odwiedzenie Zamku Książ. Teraz nadarzyła się ku temu dobra okazja. GPS dzielnie wskazywał nam drogę i w okolicach południa dotarliśmy na parking zamkowy.
Co rzucało się w oczy w pierwszej chwili to ogromne przestrzenie dookoła. Sam parking był na trawce i ciągnął się hen, hen. Opłaciliśmy bilet wjazdowy i pomaszerowaliśmy do naszego zamku.
Był to dość odległy spacer, bo najpierw trzeba było przejść przez malowniczy park z jeziorkami i fontannami. Potem przez podjazd pełen ławeczek i ukwieconych klombów. By móc się cieszyć widokiem zamku.
Na miejscu zastaliśmy dziki tłum ludzi. Kolejka do kasy zdawała ciągnąć się w nieskończoność. Dało się słyszeć rozmowy w różnych językach. Plac przed główną częścią zamku był bardzo piękny. Zadbane alejki, mnóstwo zieleni i wiele ławeczek zachęcających do tego, by na nich usiąść.
Ustawiliśmy się w kolejce i po ponad półgodzinnym staniu zakupiliśmy nasze bilety wejściowe na godzinę 15.00. Cena wejściówki wynosiła 35 zł/osoba.
Mieliśmy trochę czasu do rozpoczęcia zwiedzania, więc poszliśmy na zamkowe lody. Naszą uwagę przykuło piwo o zmyślnej nazwie „Złoty Pociąg”. Nie pamiętam dokładnie jego ceny, ale z tego co mi się kojarzy, była dość zaporowa.
O 15.00 rozpoczęliśmy zwiedzanie z przewodnikiem. Wnętrza były piękne. Pełne barokowego przepychu. Zachowały klimat dawnych czasów. Czuliśmy się, jakbyśmy przenieśli się w czasie.
Grupa była dość liczna, a wokół nas przemieszczały się przez cały czas inne, zwiedzające grupy. Chwilami było to dość uciążliwe, bo ciężko było usłyszeć co nasza przewodniczka opowiada.
Bardzo dużo informacji było o pierwszych właścicielach zamku, o jego bogatej historii i perturbacjach jakie zachodziły w nim na przestrzeni czasu. Historia była bardzo ciekawa. Dla nas najciekawsze były informacje o II wojnie światowej. Szkoda, że nie było ich zbyt wiele w stosunku do informacji dotyczących przeszłości zamku.
Wiadomo – czas mocno nas ograniczał. Nie możemy tylko bezdyskusyjnie rozwikłać jednej zagadki. Przewodniczka mówiła, że w Zamku Książ nigdy nie pojawił się Hitler. Natomiast pan Bogusław Wołoszański w swoim programie opowiadał, że Hitler pojawił się na terenie zamku. Czujemy się trochę zagubieni w tej kwestii. Może ktoś z Was wie jaka jest prawda?
Po zakończonym zwiedzaniu zamku, udaliśmy się z przewodniczką do podziemi. Był to kilkudziesięciometrowy korytarz wykuty pod zamkiem. Korytarz ten jest częścią udostępnionego do zwiedzania Kompleksu Riese. Nic specjalnego – kawałek korytarza, zimno, wilgotno i ciemno.
Gdy wyszliśmy na powierzchnię część wycieczki z przewodnikiem zakończyła się. Udaliśmy się na samodzielne zwiedzanie ogrodów zamkowych. Jak na maj przystało – wszystkie rośliny były w rozkwicie. Bujne żywopłoty zachwycały nas swoją zielenią, a fontanny kusiły by zrobić sobie z nimi zdjęcie.
Na koniec udaliśmy się na pobliski punkt widokowy, który znajduje się w parku okalającym zamek. Podziwialiśmy tam Zamek Książ w całej okazałości z perspektywy odległości.
Przed 19.00 zakończyliśmy nasze zwiedzanie i ruszyliśmy w drogę powrotną do domu. Cała wyprawa była dla nas bardzo interesująca. Przywieźliśmy z niej mnóstwo wspaniałych wspomnień.
Jak Wam mijają wakacje? Co porabiacie?
Może zainteresują Cię także nasze poprzednie wyprawy na Dolny Śląsk:
Wyprawa 1 (Twierdza Kłodzko, Twierdza Srebrna Góra, Zamek Czocha, Zamek Chojnik)
Wyprawa 2 – jesteś tutaj 😀
Wyprawa 3 (Kompleks Riese)
Wyprawa 4 (Karpacz)
Uwielbiam tamte rejony:) Jedno z najpiękniejszych miejsc na ziemi!
Zgadzam się!!!
W zeszłym roku byłam orzy wodospadzie Kamieńczyka. Piękne miejsce!
Muszę odwiedzić go ponownie … na spokojnie, bez burzy w tle 🙂
Zamki Dolnego Śląska to prawdziwa perełka!
<3 uwielbiam!
Dolny śląsk jest super! 😀 Zapraszamy do Wrocławia 😉
Byłam we Wrocławiu w Afrykarium :). Zapisałam się na WroBlog, więc szanse są, że niebawem się pojawię 🙂
Bolków i Książ.
Jak nic moje klimaty 😀
😀 było bajecznie … myślę, że w Zamku Czocha też byś znalazła coś dla siebie (napisałam o tym w pierwszej części wpisu 🙂 )
No to już wiem gdzie się wybiorę za jakiś czas 🙂 Dużo inspirujących zdjęć, dziękuję 🙂
Proszę bardzo. Cieszę się, że mogłam pomóc 🙂
O, w Książu mieliśmy studniówkę 🙂
Ooo! To musiała być bajeczna 😀 !!!
Pięknie!