Dolny Śląsk oczami blogera (nie)podróżniczego … cz.1
Przymierzam się do tego wpisu już od jakiegoś czasu, ale ciągle wychodzą moje obawy, czy będzie on spójny z moim blogiem?
Cóż, do odważnych świat należy, więc zaryzykuję i napiszę o tym, co ciekawego udało nam się zobaczyć na Dolnym Śląsku podczas dwóch weekendowych wypadów.
Wpis wyszedł mi dość długi, dlatego będzie miał kilka części, a dziś zapraszam do lektury jego pierwszego odcinka.
Wypad 1: 4 dni
Postawiliśmy na slow life. Do niczego się nie spieszyliśmy. Nie gnaliśmy przed siebie jak szaleni, by odhaczyć kolejne atrakcje. Po prostu byliśmy tu i teraz z jego wszystkimi plusami i minusami.
Dzień 1
Jadąc w góry uatrakcyjniliśmy sobie nudną podróż, odwiedzając dwie twierdze.
Twierdza Kłodzko
Pierwszą z nich była Twierdza Kłodzko. Wybraliśmy opcję zwiedzania części naziemnej za 12 zł/os. Jakoś nie mieliśmy nastroju na odwiedzanie podziemi, bo w perspektywie mieliśmy jeszcze dalszą podróż.
Przy bramie powitał nas przewodnik w stroju armii pruskiej i razem z nim rozpoczęliśmy zwiedzanie.
Staliśmy obok schodów, które brały udział w filmie ,,Czterej pancerni i pies”.
Cała grupa dostała ostrzeżenie, że teraz obowiązują ją prawa armii pruskiej i za nieprzestrzeganie ich może nas spotkać adekwatna kara … np. za wyprzedzanie przewodnika kara 20 kijów, czy za wykłócanie się z nim 60 kijów … .
Cała wyprawa przeniosła nas w klimat czasów świetności twierdzy. Mogliśmy się zapoznać z warunkami życia żołnierzy i z tym jak wyglądała obrona twierdzy.
Na zakończenie udaliśmy się na taras widokowy, z którego mogliśmy podziwiać panoramę Kłodzka i nieco zamglonych okolic.
Dla nas – pasjonatów zamków i twierdz, była to naprawdę ciekawa wycieczka.
Twierdza Srebrna Góra
Drugą odwiedzoną przez nas twierdzą była Srebrna Góra, która jest jednym z największych obiektów tego typu w Europie.
Tutaj również wybraliśmy się w podróż w czasie i za 17 zł/os przenieśliśmy się do czasów armii pruskiej.
Dobrze, że nie mieszkamy w pobliżu twierdzy, bo groziłaby nam dodatkowa opłata, która utrzymuje się tutaj od czasów pruskich – podatek na twierdzę 😉
W tym miejscu też mieliśmy przyjemność, być oprowadzanymi przez żołnierza armii pruskiej, tylko że z zupełnie innego oddziału.
Co mnie zaskoczyło w tej wycieczce to pokaz strzelania z broni czarnoprochowej.
Wyobraź sobie, że schodzisz do ciemnego podziemia, sala jest oświetlona jedynie kagankami świec. Klimat jest mroczny, a w powietrzu czuć zapach świeżego prochu. Przecież chwilę wcześniej było słychać potężny huk.
Mijasz grupę wychodzącą z podziemia.
– Jednego mniej! – przewodnicy wymieniają się krótkim spostrzeżeniem.
Żołnierz armii pruskiej ładuje swój pistolet. Szuka swojej ofiary wśród tłumu, jednen z turystów wychodzi na środek … słychać strzał … żartuję …
Jednak cała wyprawa była utrzymana w takiej nieco tajemniczej i mrocznej atmosferze.
Naprawdę zeszliśmy do podziemi i były tylko świece. Przewodnik załadował broń, jednak poprosił nas najpierw o zatkanie uszu.
Mimo to, huk wystrzału był potężny. Powiedziałabym nawet, że oszałamiający.
Zwiedzanie Twierdzy zakończyliśmy póżnym popołudniem i spokojnie udaliśmy się na miejsce naszego noclegu – do Przesieki.
Przesieka to taka mała wioska wysoko w górach. Dojeżdżało się do niej dwiema drogami.
Jedną bardzo krętą pomiędzy domami albo drugą z szalonymi zakrętami, przepaściami, w lesie i wąską na 1,5 samochodu.
Miejsce, gdzie spaliśmy było kompletnie poza zasięgiem komórkowym i internetowym. Miało to jednak swoje plusy – wyspaliśmy się jak nigdy.
Wyprawy do obu twierdz były bardzo udane. Dzięki osobom bardzo sympatycznych przewodników i ich dużemu poczuciu humoru zwiedzanie było czystą przyjemnością. Warto podkreślić też bardzo ciekawą budowę architektoniczną obu obiektów.
Dzień 2
Jesteśmy dość mocno zafascynowani starymi zamkami, a że Dolny Śląsk obfituje w takie atrakcje, mieliśmy prawdziwy raj na ziemi.
Zamek Czocha
Pierwszym zamkiem, który odwiedziliśmy tego dnia był Zamek Czocha.
Nasza nawigacja w środku jakiegoś pola oznajmiła nam radośnie, że dotarliśmy do celu … rozejrzeliśmy się dokoła – nic co by mogło przypominać zamek nie pokazywało się w otoczeniu.
Nie zraziliśmy się tym jednak i pojechaliśmy dalej z nadzieją na odnalezienie jakiejś cywilizacji i zapytanie o drogę tubylców.
Już wystawiałam głowę z samochodu, by zapytać jakiegoś pana z ochrony o drogę, gdy zorientowałam się, że mury obronne, przy których stoi, należą właśnie do Zamku Czocha …
Przekroczyliśmy bramę zamku i udaliśmy się do kasy, by wyposażyć się w bilety (15 zł/os).
Po przejściu kilku kroków po kamiennym podjeździe ukazał się on – Zamek Czocha w całej swojej okazałości.
Od pierwszych chwil byliśmy urzeczeni jego majestatycznym kształtem. Dokoła rozbrzmiewała średniowieczna muzyka i krążyli ludzie w strojach z epoki.
Udaliśmy się na miejsce zbiórki – mieliśmy dosłownie kilka minut do rozpoczęcia zwiedzania.
Wnętrze zamku już od pierwszej chwili przenosiło do zupełnie innego wymiaru. Marmurowe posadzki, kominek i przepych od samego początku korytarza wejściowego.
Pomyślałam sobie – zupełnie jak Hogwart z książek o Harrym Potterze … – jakież było moje zdziwienie, gdy kilka metrów dalej zobaczyłam baner reklamowy ,,wakacje w polskiej szkole magii i czarodziejstwa na Zamku Czocha” i w tle logo stylizowane właśnie na herby domów – rodem z książek J.K. Rowlling. Gdybym była trochę młodsza … wakacje marzenie … ehh …
Zwiedzanie zamku było bardzo intrygujące. Byliśmy w jakimś pomieszczeniu i nagle okazywało się, że da się wyjść przez tajemne przejście. Np. przez tajemniczy krużganek albo ścianę z biblioteki … . Liczne kręte schody w górę i w dół, poukrywane w różnych miejscach, prowadziły w najdziwniejsze zakątki zamku.
Co też niezmiernie ważne … zamek ma swojego ducha – Białą Damę!
Dotarliśmy nawet do takiego pomieszczenia w niższych kondygnacjach, gdzie Bogusław Wołoszański prowadził swój program. Mogliśmy na żywo zobaczyć to, co do tej pory oglądaliśmy w jego programach historycznych.
W tej wycieczce były tylko dwa minusy:
– za mało informacji o tym co działo się podczas drugiej wojny światowej
– rozwrzeszczane małe dzieci
Myślę, że gdybym była na miejscu tych maluchów – trzylatków i młodszych – to też bym się darła w niebogłosy. Bo gdzie zdrowy maluch będzie w stanie wytrzymać opowieści o historii i starych dziejach, kiedy go to zupełnie nie interesuje?
Myślę, że rodzice powinni dobierać atrakcje dla swoich dzieci zgodnie z ich wiekiem. Tak, by wycieczka nie była dla nich koszmarem, tylko mile spędzonym czasem.
W każdym razie poza interesującą wycieczką po zamku odwiedziliśmy też dziedzińce zamkowe i całkiem przepadliśmy. Zrobiliśmy sobie tam dość długą sesję zdjęciową i cieszyliśmy oczy pięknem starych murów.
Zamek Chojnik
Byliśmy nieco zmęczeni, ale postanowiliśmy odwiedzić tego dnia jeszcze jeden obiekt – Zamek Chojnik.
Wszystko było pięknie, tylko zamek był na szczycie niewielkiej góry. Oczywiście na wejściu była pobierana opłata (6 zł/os) za wkroczenie na teren Karkonoskiego Parku Narodowego …
Z radosnym nastawieniem i uśmiechami na twarzach zaczęliśmy podchodzić pod górę … .
Niby mała górka …, ale po przejściu około 200 m pod górę odezwała się moja stopa. Jakiś rok temu miałam małą kontuzję, a tydzień przed wyjazdem miałam intensywny wysiłek taneczny, który nieco stopę nadwyrężył.
Więc szłam pod górę, postękując z bólu przy co drugim kroku. No, ale jestem uparta, choć marudziłam nieziemsko jak mnie dzieciaki wyprzedzały, a ja musiałam co parę chwil robić postój, by odciążyć stopę.
Po drodze widoki wynagradzały mi bolesną stopę.
Sam zamek miał w sobie coś niesamowitego. Jednak nie mogliśmy dokładnie go obejrzeć, bo doczołgałam się tam na 20 minut przed zamknięciem. Pan z kasy oznajmił nam, że mamy się spieszyć ze zwiedzaniem i zapłacić po 6 zł/os … .
W pierwszej kolejności poszliśmy na wieżę widokową, gdzie podziwialiśmy górską panoramę pośród rzęsiście padających kropel deszczu.
Gdy opuszczaliśmy zamek, deszcz przestał padać, a droga w dół okazała się mniej bolesna dla mojej stopy.
Oba zamki zrobiły na nas bardzo pozytywne wrażenie. Zamek Czocha zachwycił nas swoją ciekawą architekturą, pełną ukrytych przejść, a także aurą tajemniczości, która go otacza. Natomiast Zamek Chojnik urzekł nas piękną panoramą z wieży widokowej.
CDN …
Może zainteresują Cię także nasze poprzednie wyprawy na Dolny Śląsk:
Wyprawa 1 – jesteś tutaj 😀
Wyprawa 2 (Wodospad Kamieńczyka, Zamek Bolków, Zamek Książ)
Wyprawa 3 (Kompleks Riese)
Wyprawa 4 (Karpacz)
Piękne miejsca! Ja dolny śląsk znam tylko z Wrocławia, który swoją drogą uwielbiam 🙂 Szkoda, że nie mam auta, bo bardzo mnie zaintrygowałaś tym zamkiem Czocha…
Wrocław też jest piękny! Ale Zamek Czocha mnie urzekł 🙂
Dla pasjonatów zamków i twierdz to musiała być gratka 🙂
Ciekawa relacja i zdjęcia. Coś w sam raz na weekend 🙂 Pozdrowienia!
piękne te nasze okolice, czas nadrobić zaległości I troche ich pozwiedzać 🙂 fajne zdjęcia 🙂
http://booksmyloveblog.blogspot.com/