Dlaczego poszłam na siłownię?

dlaczego poszłam na siłownię

Dlaczego poszłam na siłownię? Dzisiaj opowiem Ci o mojej przygodzie na siłowni. Jak to się stało, że się tam znalazłam? Dlaczego domowe treningi mi nie wystarczały? O tym wszystkim przeczytasz w moim dzisiejszym wpisie.

Od kilku lat walczę z samą sobą i usiłuję wypracować w sobie nawyk regularnej aktywności fizycznej. Ciągle zmagałam się z ,,przeciwnościami losu”, które nie pozwalały mi na to, by regularnie ćwiczyć. Miałam wiele podejść i prób, które ciągle kończyły się fiaskiem.

Jednym z postanowień zeszłego roku było zwiększenie aktywności fizycznej. Zaplanowałam sobie treningi domowe, ale był jeden haczyk. Jeżeli im nie podołam, to poddam się dyscyplinie zewnętrznej.

Dlaczego poszłam na siłownię?

Cóż, przez jakiś czas udawało mi się dzielnie walczyć na treningach domowych. W pewnym momencie zabrakło chęci, siły, motywacji – po prostu poległam. Znajdowałam tysiące wymówek, a jednocześnie wiedziałam, że jeśli nie będę ćwiczyć, to źle się to dla mnie skończy. W związku z tym zapisałam się do klubu fitness – siłowni.

Miało to miejsce we wrześniu i od tamtej pory regularnie chodzę ćwiczyć. Czasami jest to trzy razy w tygodniu, czasami dwa – wszystko zależy od innych zajęć, jakie wypadają mi w danym tygodniu. Jedyna dłuższa przerwa jaką sobie zafundowałam, była związana z podjęciem leczenia kolana.

Cieszę się z decyzji, którą podjęłam. Wyznaczyłam sobie godziny, w których chodzę ćwiczyć. Z reguły chodzę na siłownię przed pracą, więc trening rozpoczynam około godziny 6 rano. Może to się wydawać czymś bardzo dziwnym, ale te godziny mi najbardziej pasują, bo mam wtedy półtora godziny czasu i mogę spokojnie przed pracą poćwiczyć, wziąć prysznic i obudzona i odświeżona rozpocząć dzień. Nie wykluczam, że w innych godzinach w przyszłości zawitam na siłownię. Na razie te godziny są dla mnie najbardziej optymalne, bo pozwalają mi wykorzystać maksymalnie dzień i nie zabierają i tak już okrojonego czasu rodzinnego, który możemy sobie nawzajem z mężem poświęcić.

Poza tym klub fitness wyposażony jest w różne sprzęty gimnastyczne, które można wykorzystać do treningu. Dzięki temu, że podzielony jest na strefy cardio, ćwiczeń siłowych czy sali gimnastycznej, mogę spokojnie zróżnicować sobie trening i wybrać takie ćwiczenia, na które mam w danym czasie ochotę, albo których w danym momencie najbardziej potrzebuję. W razie czego są tam też trenerzy, których można zapytać o radę, czy o to jak prawidłowo wykonywać konkretne ćwiczenia.

Wykupiłam karnet – to też zobowiązuje, bo jeżeli już wydałam pieniądze, to chciałabym żeby mi się zwróciły i nie poszły na marne. Pieniądze są tutaj również bardzo dobrym motywatorem, chociaż nie głównym i nie jedynym.

dlaczego poszłam na siłownię?

Na siłowni można spotkać innych zakręconych pozytywnie ludzi, którzy zmagają się ze sobą, w pocie czoła pokonują własne słabości i dążą do wybranego sobie celu. Z takiego klubu fitness endorfiny biją na kilometr. Człowiek wychodzi z niego pozytywnie naładowany z uśmiechem od ucha do ucha.

Wbrew temu co można pomyśleć o wysiłku fizycznym – on męczy tylko pozornie. Bo męczysz się tylko w czasie treningu, a potem… potem następuje niesamowite doładowanie i człowiek ma więcej siły do działania i zdobywania świata.

Jakie są Twoje doświadczenia z ćwiczeniami? Ćwiczysz w domu? A może chodzisz do jakiegoś klubu? A może w ogóle nie ćwiczysz? Daj znać w komentarzach.

Pozostaw komentarz