Jak zmobilizować się do regularnych ćwiczeń?
Jak zmobilizować się do regularnych ćwiczeń? Wiele razy próbowałam zmusić się do tego. Narzucałam sobie ostre tempo i przez kilka dni z rzędu ćwiczyłam na zabój, tak, że nie mogłam się potem przez kilka dni ruszać. Moje ćwiczenia były do tej pory podyktowane nagłym impulsem, że od kolejnego tygodnia zaczynam ćwiczyć i potem w zrywach wytrzymywałam w dyscyplinie ćwiczeniowej jakiś tydzień czy dwa. Potem przez kilka dni umierałam z powodu silnych zakwasów i dawałam sobie spokój.
Jak zmobilizować się do regularnych ćwiczeń?
Co stało się, że tym razem jest u mnie inaczej? Latka lecą, a ja ciągle jestem bez formy. Szybszy chód i łapię zadyszkę. Waga też pokazuje szalone rytmy. Pomimo tego, że znajomi powtarzają mi ,,przecież jesteś szczupła”, ja wiem jak czułam się jeszcze nie tak dawno, bo jakieś 12 kg temu. Może tego po mnie nie widać na pierwszy rzut oka, ale czuję to otłuszczenie. Zresztą mam lustro i widzę jakie zmiany zaszły w moim wyglądzie. To, co da się zatuszować luźniejszym ubraniem, nie ukryje się przed lustrem. Same ubrania też zmieniły swój rozmiar – na większe. Nie podoba mi się wcale ta sytuacja. Wśród głosów mówiących o mojej szczupłości – pewnie przez grzeczność nie chcą powiedzieć, że zauważyli pewną zmianę w moim rozmiarze, pojawiają się też takie głosy, które wprost mówią mi: ,,ale się spasłaś!”, ,,ooo, przytyło ci się tu i ówdzie…”, ,,hohoho, ale jesteś okrąglutka!”
Kochani, uwierzcie mi… mam lustro, wiem co się dzieje, widzę samą siebie, także wyluzujcie.
Nie jestem typem, który zabija się dla swojego cudownego, pięknego, najszczuplejszego ze szczupłych wyglądu. Akceptuję siebie taką jaką jestem i nie mam problemu, by rozebrać się na plaży taką, jaką jestem. To nie o to chodzi. Po prostu stwierdziłam, że teraz jest ostatni dzwonek do tego, by zadbać o swoje zdrowie. Nie chodzi tu o to, by na siłę pozbyć się tych nadprogramowych kilogramów. Chodzi mi o coś głębszego. Chodzi mi o moje zdrowie, o lepsze samopoczucie, o lepszą kondycję i większą zwinność. Teraz ruszam się jak słoń w składzie porcelany. Naprawdę brakuje mi czasów, gdy mogłam ze swobodą młodego źrebaka, korzystać z siły swoich mięśni i gracji ruchów.
No dobrze, ale dość mojego rozmyślania, pora odpowiedzieć sobie na pytanie: jak zmobilizować się do regularnych ćwiczeń? Bo nie jest to łatwe zadanie, dla kogoś, kto rusza się tylko dorywczo i jak musi. Jak to zrobić?
Znajdź swoje mocne ,,dlaczego”
Od tego trzeba zacząć. Bez mocnego dlaczego, nie będziesz w stanie ruszyć dalej. Wiele razy popełniałam ten błąd i zaczynałam bez mocnego powodu, dla którego chcę ćwiczyć i dojść do formy. Wszystko rozpadało się, jak domek z kart. Tym razem podeszłam do tego całkiem na poważnie. Przestałam iść za trendami. Przestałam spełniać oczekiwania innych osób. Zaczęłam spełniać swoje własne.
Znalazłam ostatnio swoje stare zdjęcie. Pomyślałam, że genialnie byłoby wyglądać tak, jak wyglądałam wieki temu i mieć ten rozumek, który mam teraz. Nie o wygląd jednak chodzi najbardziej. Cudownie byłoby czuć siłę swoich mięśni. Być sprawnym, zwinnym, elastycznym, szybkim i silnym. Po prostu zapragnęłam tego, jak nigdy w życiu.
Co jest moim ,,dlaczego”? Wiem, że jeżeli uda mi się bez problemu zbudować dobre nawyki zdrowotne, to wtedy też na innych płaszczyznach życia osiągnę sukces na miarę tego sportowego. Zdrowe i sprawne ciało sprawia, że umysł lepiej pracuje i tworzy lepsze pomysły. Zwiększa się wytrzymałość. Kształtuje się charakter. Tego mi właśnie potrzeba. Sprawdzić się w walce z własnymi słabościami i wygrać ten pojedynek.
Stwórz plan treningów
Nie chciałam podchodzić do treningu na wariata. Po prostu podeszłam do tego merytorycznie. Przeczytałam kilka książek. Wyciągnęłam z nich coś dla siebie. Poszukałam w Internecie informacji o tym jak najlepiej trenować, bez szkody dla organizmu i jednocześnie zaczęłam tworzyć swój plan treningowy.
Poszłam na łatwiznę. Nie będę przecież budować koła od nowa. Myślałam najpierw, by pójść do klubu fitness, kupić karnet i oddać się w ręce specjalistów od treningów. Wygrało jednak moje skąpstwo i pragnienie, by zmusić samą siebie do kształtowania swojego charakteru. Co zrobiłam? Najpierw określiłam, jakie partie ciała chcę trenować i w jaki sposób, a następnie znalazłam na YouTube filmiki, które zawierają całe sekwencje treningowe. Znalazłam takie filmiki, które odpowiadały mi poziomem zaawansowania i natężenia. Stworzyłam z nich playlisty. Założyłam sobie, że będę robić obowiązkowo trzy treningi w tygodniu, każdy na inną partię ciała. Każdy z treningów ma trwać około godziny. Jeżeli poza tym będę miała czas i ochotę na to, by zrobić dodatkowy trening, czy poruszać się – zrobię to, ale bez specjalnej spiny.
Dlaczego korzystam z gotowych ćwiczeń z YouTube? Nie chce mi się tracić czasu na myślenie o tym, jakie ćwiczenia wykonać, w jakiej kolejności i ile razy powtórzyć. Dodatkowe myślenie podczas treningu sprawia, że trening albo odwleka się w czasie, albo nie wiadomo co na nim robić i nie przynosi efektów. W momencie kiedy jestem przebrana w strój do ćwiczeń i zmotywowana do tego, by ćwiczyć, chcę od razu zabrać się do pracy i nie zastanawiać się podczas treningu co dalej?
Znajdź motywatora
Znajdź osobę, która będzie motywowała Cię do ćwiczeń. U mnie w taką rolę wcielił się Przemek – mój mąż. On od zawsze wspiera mnie we wszystkich moich zamierzeniach i działaniach. Dlatego i tym razem nie zawiódł i wziął na siebie tą niewdzięczną rolę motywatora. W chwilach kiedy zaczynam marudzić, tracę ochotę na ćwiczenia, czy czuję zniechęcenie, Przemek zawsze pojawia się z dobrym słowem i za pomocą kilku słów potrafi przywrócić mnie do pionu i nakłonić do treningu.
To nie jest też tak, że moje ,,dlaczego” nie działa i trzeba mnie na trening ciągnąć za uszy. Po prostu czasami pojawiają się chwile zwątpienia, które wynikają z różnych życiowych perypetii. Czasami jesteśmy w gorszej dyspozycji, coś nas wkurzyło i zdemotywowało do wszystkiego. Wtedy najchętniej zwinęlibyśmy się w kłębek i zaszyli gdzieś pod kocykiem z dala od wszystkich i wszystkiego, a jest przecież trening i obowiązek, który trzeba wykonać. Wtedy dobrze mieć obok siebie kogoś takiego, kto klepnie Cię w ramię i zagrzeje do walki.
Podchodzę do treningu jak do obowiązku. Powoli staje się on moim nawykiem. Traktuję go jednak jak obowiązek. Tak jak jedzenie. Trzeba jeść, bo bez jedzenia nie będzie się żyło. Jedzenie to paliwo. Trening traktuję podobnie. Jest swoistym rodzajem paliwa, bo wbrew pozorom po ćwiczeniach i wysiłku, mimo tego że ociekam potem, czuję się szczęśliwa i mam w sobie dużo więcej energii do życia.
Znajdź coś, co lubisz robić
Różni są ludzie. Każdy lubi coś innego. Każdemu pasuje coś innego. Najważniejsze jest znaleźć coś, co lubi się robić. Próbowałam różnych rzeczy, ale na dłuższą metę nie dawały mi satysfakcji i pojawiało się zniechęcenie. Teraz znalazłam to, co daje mi radość.
Nie to, co jest akurat modne, nie to, za czym podążają inni. Najważniejsze jest znaleźć to coś, co właśnie Tobie sprawia satysfakcję i po prostu lubisz to robić. Jeśli nie będziesz lubić tego, co masz robić podczas treningu, będziesz traktować go jak karę, a tego przecież chcemy uniknąć. Nie mówię, że będzie łatwo, miło i przyjemnie. Oczywiście, że będzie bolało, będzie pot, a czasami łzy. Trzeba jednak myśleć o tym, co czeka nas na końcu tej drogi, a nie zastanawiać się jak bardzo utrudnią nam życie etapy jej pokonywania.
Wizualizuj siebie
Dobrze mieć w głowie wizję tego, że się ćwiczy i osiągnęło się swój cel. Wiadomo, że samo wizualizowanie nie załatwi sprawy. Bo nikt nie został światowej sławy sportowcem, siedząc tylko w fotelu i rozmyślając o celu. Nie tędy droga. Wizualizacja, to tylko narzędzie, które może pomóc umysłowi w dążeniu do tego, co się zaplanowało, ale nie wykona pracy za nas. Praca jest tym czymś, co leży po naszej stronie. Choćbyśmy nie wiem jak bardzo wizualizowali, pracę i tak wykonać musimy.
A jak jest u Ciebie? Ćwiczysz? Ćwiczyłeś? A może dopiero masz zamiar? Daj znać w komentarzach!
Trochę mi brakuje mobilizacji do regularnych ćwiczeń, a regularnych mówiąc mam na myśli kilka razy w tygodniu. Z drugiej strony nadmiar obowiązków, praca po 9-10h też nie ułatwia życia 😉
Ale stosuję metodę z książki „Narzędzia Tytanów” – jedna pompka dziennie, jeden przysiad, jeden brzuszek. Niby nic, ale z jednej strony ciężko się zmobilizować, bo po co kłaść się na ziemi żeby zrobić jedno powtórzenie i nie robić więcej, ale z drugiej strony super trening siły woli, wytrwałości. 🙂
U mnie też z tą motywacją bywa różnie. Zapisałam się ostatnio na siłownię żeby nie tracić motywacji. W sumie u mnie z czasem też bywa krucho, ale postanowiłam dodać ćwiczenia do mojego grafiku jako obowiązek i na razie jakoś daję radę.