Czy uprawa własnych pomidorów ma sens?
Czy uprawa własnych pomidorów ma sens? Często słyszę to pytanie, gdy ktoś dowiaduje się, że mam własny tunel foliowy i hoduję pomidory. W dzisiejszych czasach warzywa są przecież tak łatwo dostępne i w sezonie są takie tanie, czy w ogóle ma sens ich domowa produkcja? Cóż, dla mnie uprawa własnych pomidorów ma sens, ale każdy musi sobie samodzielnie odpowiedzieć na to pytanie.
Pomysł
Jakieś pięć lat temu postanowiliśmy z mężem postawić tunel foliowy – potocznie zwany cieplarką i stworzyć swoją pierwszą rozsadę pomidorową. Nasi dziadkowie mieli pomidory w swoich foliaczkach odkąd pamiętamy. Jako dzieci pomagaliśmy im, a raczej przypatrywaliśmy się jak oni pracują w ogrodzie i w cieplarce. Pamiętamy doskonale ten niepowtarzalny, pomidorowy zapach i ich radość z wyhodowanych pomidorków. Smak pomidorków prosto z krzaczka, wygrzanych słońcem był niesamowity. Od tamtej pory nie znalazłam w sklepie żadnych pomidorów, które smakowałyby tak samo.
Podjęliśmy decyzję, że musimy wrócić do korzeni i przywrócić rodzinne tradycje z sadzeniem pomidorów. Oczywiście nie obyło się bez tekstów w stylu: ,,to się Wam na pewno nie uda!”, ,,nie macie o tym pojęcia”, ,,to się przecież nie opłaca!”, ,,po co to robicie? lepiej sobie kupić pomidory!”. Nie zniechęcaliśmy się takim gadaniem. Po prostu z jeszcze większą mocą zabraliśmy się do działania. Jak to wszystko wyglądało?
Realizacja
Zabraliśmy się ochoczo do pracy i wykarczowaliśmy kawałek nieużytku na naszej posesji. W międzyczasie Przemek zbudował konstrukcję cieplarki i pokryliśmy ją folią. W pierwszym sezonie załapaliśmy duże opóźnienie z wysadzaniem naszych roślinek do cieplarki, bo one były już gotowe w domu na parapecie, a my budowaliśmy foliaczek. Zajęło nam to dużo więcej czasu niż przewidzieliśmy, ale w końcu nasze roślinki znalazły się na miejscu docelowym.
Pierwszy sezon – trudny sezon
W pierwszym sezonie zaliczyliśmy wszystkie możliwe ogrodnicze wpadki, co odbiło się na plonowaniu naszych pomidorków. No, ale człowiek uczy się na błędach. Mieliśmy małe doświadczenie, powiedziałabym zerowe oraz wiedzę zaczerpniętą z Internetu i poradników książkowych. Na zdjęciach czasami wszystko wyglądało zupełnie inaczej niż w rzeczywistości. Część porad była ze sobą sprzeczna i tak w pierwszym sezonie mieliśmy problemy z nieumiejętnym podlewaniem, z kilkoma zarazami nawiedzającymi foliaczek i z przerostem masy zielonej (liści) na naszych pomidorkach.
Z każdym sezonem coraz lepiej
W kolejnym sezonie postanowiliśmy zaczerpnąć porady eksperta – naszego sąsiada, który zajmuje się od lat pomidorkami w swoim przydomowym ogródku. Przyszedł do naszej cieplarki, obejrzał swoim fachowym okiem nasze roślinki i wypunktował nam nasze błędy i co mamy zrobić, by pomidorki miały się lepiej.
Bardzo szybko wdrożyliśmy jego porady w życie i po pewnym czasie zaprosiliśmy go na ,,kontrolę” naszego zielonego przychówku. Tym razem okazało się, że zajmujemy się roślinkami bez zarzutów.
W tym roku mamy piąty sezon przygody z pomidorkami. Mam nadzieję, że pogoda dopisze, a wszelkie choroby roślin nas ominą. W zeszłym roku mieliśmy całkiem dobre plonowanie naszych roślinek. Zebraliśmy ponad 60 kg pomidorków. W tym roku mamy trochę mniej sadzonek pomidorka, bo też nie mamy aż tyle czasu, by się nimi zajmować. Poza pomidorkami w naszym foliaczku zagościły również papryki. Nie możemy się już doczekać zbiorów.
Czy uprawa własnych pomidorów ma sens? Dla nas ma! I to bardzo duży! Pomidorki prosto z foliaczka mają swój jedyny i niepowtarzalny smak. Do tego zapach rosnących pomidorków, wygrzewających się w słońcu jest oszałamiający. Dodam do tego jeszcze możliwość relaksu z roślinami i zadowolone miny wszystkich pomidożerców, którzy nas odwiedzają.
A jak tam u Was? Eksperymentujecie z sadzeniem warzyw?
Ja mam wokół siebie coraz więcej osób, które uprawiają parę krzaczków na balkonie – dużo to nie jest, ale coraz bardziej im zazdroszczę więc chyba w przyszłym roku też spróbuję 🙂
Monika naprawdę warto! Uprawa roślin jest wciągająca 😉