Jak zimą naładować akumulatory?

jak naładować akumulatory zimą

Zima w pełni. Idzie luty, podkuj buty. My postanowiliśmy zrobić coś dla siebie i trochę poczarowaliśmy. Dzisiaj opowiem Wam jak zimą naładować akumulatory i odczarować zimę?

Jak naładować akumulatory i odczarować zimę?

Zawsze lubiłam zimę. Od dziecka zachwycam się białym krajobrazem, śniegiem i zimową aurą. W tym roku było wiele dni szarych, bez wyrazu, o mocno nużącej atmosferze. Potrzebowałam ciepłych, słonecznych promieni i czegoś, co napędzi mnie do działania. Czułam, że bez tego utknę na dobre w tej szarości i nijakości za oknem.

Zorganizowaliśmy sobie z Mężem cały wolny dzień, zapakowaliśmy sprzęt narciarski do autka i wyruszyliśmy na spotkanie z narciarską przygodą.

Góra Kamieńsk

Z racji ograniczenia czasowego wybraliśmy się na stok na Górze Kamieńsk pod Bełchatowem. Powitały nas olbrzymie kolejki do kasy i do wyciągu.

Na szczęście w toalecie nie było kolejek, za to dokonałam bardzo ciekawego odkrycia:

jak naładować akumulatory zimą

Wyposażeni w karnety na wyciąg, ubrani w oczobolące kombinezony, kaski (bezpieczeństwo przede wszystkim), a także zabetonowani w buty narciarskie ruszyliśmy na podbój góry.

Nie jeździliśmy od dwóch lat, a narty na nogach mieliśmy po raz czwarty w życiu, więc zastanawialiśmy się, na ile jeszcze pamiętamy tajniki sztuki ujeżdżania dwóch desek…

Z duszą na ramieniu zapakowałam się na orczyk i ruszyłam do góry. Wysiadłam grzecznie gdzieś za połową stoku – no w końcu nie jestem mistrzem jazdy i nie robiłam tego przez całe wieki…

Pierwszy zjazd w dół poszedł mi nad wyraz dobrze. A jednak coś jeszcze zostało w pamięci ciała i nie byłam ostatnią ofiarą na stoku. Z każdym kolejnym zjazdem było coraz lepiej. Muszę przyznać, że moja jazda powoli wchodzi na wyższy poziom. Nadal daleko mi do mistrzostwa. Jednak jak na moje minimalne poświęcanie czasu na tę dyscyplinę sportu, jest całkiem nieźle. Przede wszystkim bezpiecznie i w warunkach w miarę kontrolowanych. Tym razem nie zaliczyłam żadnej wywrotki, a jazda w końcu zaczęła być mniej wymagająca, bardziej automatyczna – jeśli chodzi o koncentrowanie się na kontroli ciała i desek.

jak naładować akumulatory zimą

Mogłam radośnie rozkoszować się wspaniale grzejącym słoneczkiem, które bezwstydnie rozpłaszczało swoje promienie na mojej twarzy.

Jadąc w dół mogłam w pełni cieszyć się szusowaniem i prędkością, która melodyjnie szumiała mi w uszach. Nareszcie mój odwłok nie ucierpiał od ciągłych upadków na stoku. Po prostu bajka.

Także oboje mocno naładowaliśmy akumulatory. Uśmiechy nie schodziły z naszych twarzy. Endorfiny wypełniły całe nasze umysły. Tego właśnie nam było trzeba!

Narciarze są najszczęśliwszymi ludźmi na świecie…

W sumie z moich obserwacji wynika, że narciarze należą do najszczęśliwszej części populacji. Wszyscy byli uśmiechnięci, zrelaksowani – po prostu cieszyli się z życia. Endorfiny wisiały w powietrzu.

Czy wyjazd miał jakieś minusy?

Tak. Chociaż zdecydowanie przewyższały jego plusy. Co było nie tak?

Kolejki do wyciągu były dość długie. Trochę przeliczyliśmy się w naszych kalkulacjach i założeniach. Następnym razem zamiast jechać w piątkowy poranek, wybierzemy się po prostu w inny, mniej tłoczny dzień.

Jeszcze jedną, taką negatywną rzeczą było to, że ludzie w ogóle nie myślą. Nie przewidują ruchów innych i stwarzają potencjalne zagrożenie.

Lepszą manewrowość ma osoba jadąca z góry. Ona też widzi, co jest przed nią i powinna w miarę możliwości omijać pojawiające się utrudnienia i przeszkody.

Kiedy ja zjeżdżam w dół – z moimi raczej średnimi umiejętnościami – staram się omijać szerokim łukiem osoby, które dopiero co stawiają pierwsze kroki/zjazdy na nartach. Nie chcę ich stresować i liczę się z tym, że mogą nagle zapragnąć wyłożyć się prosto pod moje narty czy zrobić inną nieskoordynowaną ewolucję narciarską. Dlatego bezpieczna odległość na stoku od innych to u nas podstawa.

Widziałam kilka takich sytuacji, że pędzący z góry narciarz, z zawrotną prędkością na milimetry omijał początkującego. Początkujący biedaczyna wywalał się od samego podmuchu. Miałam wrażenie, że zaawansowani traktowali początkujących jak tyczki w slalomie gigancie, które trzeba blisko ominąć, a najlepiej szturchnąć.

Jedna niebezpieczna sytuacja przytrafiła się też mnie. W miarę stabilnie jadący przede mną narciarz stracił równowagę i się przewrócił. Miałam parę metrów zapasu, ale zmusił mnie do gwałtownego hamowania tuż za nim. Żeby ponownie włączyć się do ruchu musiałam go ominąć sunąc równolegle do stoku. I teraz co było niebezpiecznego? Narciarz przede mną się wywalił, ja musiałam zahamować. Popatrzałam w górę żeby zobaczyć, czy nikt nie jedzie i czy nie utrudnię swoją osobą innym jazdy. 30 m wyżej gnała w dół dziewczyna… mówię sobie ,,okay, przepuszczę ją i dopiero włączę się do jazdy” – stałam przy prawym skraju stoku – nie żeby na środku. Ona jednak gnała w dół i co najdziwniejsze głowę miała odwróconą do tyłu… Czujecie to? Jedzie w dół, rozpędzona i nie patrzy przed siebie tylko za siebie. Nie mam gdzie uciekać, bo poniżej leży narciarz, za mną wyciąg… Odliczam metry 15, 10, 5… a to są ułamki sekund przy jej prędkości… 3 m przede mną spogląda na mnie, gwałtownie zmienia kierunek jazdy i tyle ją widziałam… ufff! Jak można gapić się do tyłu przy takiej prędkości na stoku zapchanym pierdylionem ludzi? Ludzie, myślcie i dajcie żyć innym :-).

jak naładować akumulatory zimą

Cały wyjazd zaliczamy do udanych. Było malowniczo, słonecznie, narciarsko. Dużo się nauczyliśmy i z utęsknieniem czekamy na kolejne szusowanie. Przede wszystkim naładowaliśmy akumulatory, dotleniliśmy się, nasłoneczniliśmy i rozruszaliśmy całe ciała. Nic to, że byliśmy fizycznie wykończeni. Narciarstwo to sport dość wymagający kondycyjnie. Byliśmy jednak bardzo zadowoleni, uszczęśliwieni i jak widzę jest to efekt długotrwały, bo uśmiechy nie schodzą nam z twarzy do dziś.

Jakie są Wasze sposoby na odczarowanie zimy? Dajcie znać w komentarzach.

Komentarzy: 5

  1. Szymon | pomensku 21 lutego 2017 o 18:34

    Bezmyślność ludzi na stoku bywa przerażająca, to fakt. Najgorsi są ci, którzy dopiero zaczynają, lecz już byli na stoku z trzy razy. Sądzą, że mają pełne prawo do tego by „pokazać świeżakom jak się jeździ”. 🙂

    • Paulina 21 lutego 2017 o 19:48

      Nigdy nie miałam takich zapędów :-). Początkujących staram się omijać, a przed ,,zaawansowanymi” umknąć, by nie zabili mnie swoją szybkością i brakiem rozwagi.

  2. Martynka 1 marca 2017 o 18:42

    Ja uwielbiam ładować swój akumulator z kubkiem gorącej herbaty pod ciepłym kocykiem.. I jeszcze dobre jest świetne towarzystwo i film. 🙂 Taką zimę to ja lubię – straszny ze mnie zmarzluch i zachłannie łapię każdy cieplejszy promyk słońca.
    Uczyłam się kiedyś jeździć na nartach. Szło mi nawet nieźle! Szczególnie gdy wpadłam prosto w ogromną zaspę. 😀
    Pozdrawiam serdecznie, M.

  3. Nieidealnaanna 6 marca 2017 o 16:21

    Paulina nie wiedziałam, że z ciebie taka zapalona narciarka, bomba 🙂

    • Paulina 6 marca 2017 o 20:19

      Zapalona, ale nadal początkująca 🙂

Pozostaw komentarz