Rowerzysta – superbohater na drodze

Drodzy Rowerzyści!
Naprawdę szanuję Was, gdy jeździcie po drogach. Nie wyprzedzam na milimetry, gdy jedzie samochód z naprzeciwka. Zwalniam, jadę powolutku i dopiero wtedy, gdy mam przestrzeń do wykonania manewru, wyprzedzam szerokim łukiem. Chcę żebyście mieli komfort i bezpieczeństwo jazdy.
Naprawdę bardzo cierpię, gdy nie szanujecie mnie na drodze. Samochód to nie zabawka. Nie ma szans, aby zatrzymał się w miejscu. Proszę Was o to, byście przestrzegali przepisów ruchu drogowego.
Często nie sygnalizujecie wcześniej zamiaru skręcenia, tylko bez żadnego ostrzeżenia i nawet bez obejrzenia się za siebie, rzucacie się prosto pod moje koła.
Najgorzej jak stoicie sobie grzecznie na poboczu. Nic nie wskazuje na to, że będziecie włączać się do ruchu drogowego, a tu nagle HOP i już jesteście na drodze, nie bacząc na to, że pakujecie się prosto pod mój samochód.
Czasami jest tak, że jedziecie sobie po drodze dwupasmowej, na której jest zakaz jazdy dla rowerów, a obok jest piękna i wygodna ścieżka rowerowa. Nie ma sensu ścigać się z samochodami. Wy chcecie być bezpieczni, ja także chcę Waszego bezpieczeństwa. Nie jeżdżę przecież samochodem po Waszej ścieżce rowerowej.
Jak korzystacie ze smartfona to uważajcie na siebie i innych. Ile to razy jakiś młody człowiek na rowerze niespodziewanie zmienił pas jazdy przez to, że wpatrywał się w ekran telefonu. Przy całej ostrożności i zwracaniu uwagi na Was nie mam jeszcze umiejętności całkowitego zniknięcia z drogi, gdy pakujecie się pod koła samochodu.
Taka sytuacja: parking pod marketem. Włączam prawy kierunkowskaz, by zaparkować. Kontroluję wszystkie lusterka. Pusto. Rozpoczynam manewr parkowania, gdy nagle z zawrotną prędkością, z prawej strony (!!!) wymija mnie rowerzystka. Mknie jak burza i nie ogląda się za siebie. Zaliczam awaryjne hamowanie. Ona nawet tego nie zauważa…
Ulica dwukierunkowa. Wzdłuż niej domki jednorodzinne. Jadę sobie normalnie. Z prawej strony, z podwórka prosto pod koła wyskakuje mi gość na rowerze. Za mną nic nie jedzie, a on tylko przecina mi drogę, by jechać w zupełnie innym kierunku… ułamki sekund dzielą mnie od tragedii, a on nawet nie rozejrzał się czy nic nie jedzie.
Szczególnie kiepsko się czuję, gdy jest szarówka albo już zapadł zmrok, a Wy jedziecie bez oświetlenia i nie macie na sobie żadnych elementów odblaskowych. Często też jesteście ubrani w ciemne kolory. Jak mam Was zauważyć z daleka jak zupełnie zlewacie się z otoczeniem?
Teraz kilka faktów:
Jeśli jadę z prędkością 50 km/h w terenie zabudowanym, to potrzebuję około 30 metrów na całkowite zatrzymanie samochodu. Oczywiście jeżeli droga jest sucha i jest dobrze oświetlona. Nie chce mi się dokładnie przeliczać wszystkiego. W Internecie znajdziecie wiele dokładnych opracowań na ten temat np. tutaj.
Zakładając, że mamy idealne warunki i jesteście od razu zauważeni przez kierowcę, droga jest dobrze oświetlona i nawierzchnia jest sucha… żeby kierowca mógł zahamować – potrzebuje ok. 30 m. Jeżeli oczywiście jedzie z prędkością 50 km/h.
Jeśli jedzie szybciej, droga jest kiepsko oświetlona, śliska albo coś rozproszyło jego uwagę np. nagłe kichnięcie lub coś go oślepiło – droga hamowania i zatrzymanie pojazdu przesuną się w czasie o dodatkowe kilkanaście metrów.
Macie rowery. Jesteście w pewien sposób uprzywilejowani, ekologiczni, delikatni i podatni na zranienia. Jeżdżę ostrożnie. Staram się obchodzić z Wami jak z jajkiem. Żebyście się nie potłukli. Proszę nie stwarzajcie sytuacji zagrożenia dla siebie i innych. Dwa razy się zastanówcie zanim komuś nagle wyskoczycie przed maskę samochodu. Kierowca to nie cudotwórca. Samochód nie zatrzyma się w miejscu.
Choć i rowerzyści i kierowcy mają swoje za uszami to jednak zgadzam się, że jest zbyt wielu ludzi, którzy nie przestrzegają nawet minimum jakichkolwiek zasad, by dbać o swoje bezpieczeństwo. Niestety kierowca cały czas musi mieć oczy dookoła głowy, bo czy rowerzyści czy nawet piesi potrafią wywinąć niezły numer zupełnie nieoczekiwanie. A czasem wystarczy się tylko odrobinę wysilić i rozejrzeć to nie boli. 🙂
Dokładnie. Ja mam uczulenia na rowerzystów. Zwłaszcza lubię jak jadą sobie we dwójkę jeden koło drugiego … No i to co napisałaś, brak oświetlenia i jazda środkiem drogi bez sygnalizacji.
Ogólnie uważam, że skoro rowerzysta to pełnoprawdny uczestnik ruchu, to powinien mieć zaliczony jakiś kurs/egzamin żeby nie stwarzać zagrożenie dla samochodów i siebie samego.
Zawsze mnie zastanawiało, skąd bierze się wiara w różne kursy i egzaminy. Przecież większość wypadków, ciężkich wypadków popełniają kierowcy samochodów, którzy takie kursy przechodzą. Czy wypadki biorą się z nieznajomości, czy z nieprzestrzegania lub lekceważenia przepisów?
A dwóch rowerzystów obok siebie może jechać (wynika to z obowiązujących przepisów). Co prawda ten przepis jest bardzo nieprecyzyjny, ale jest…
Cóż… w większości przypadków rowerzysta wywija jakiś numer na drodze … , a potem wina tych złych kierowców, co to jeździć nie umieją. Sorry, samochód w miejscu nie stanie. Praw fizyki Pan nie zmienisz :-). Chociaż robię wszystko, by rowerzyści mieli bezpiecznie, oni ciągle zachowują się nieodpowiedzialnie.
Rozumiem, że kierowcy samochodów, to okazy odpowiedzialności i tylko rowerzyści są zawadą? Ciekawe podejście, nie mające żadnego związku z faktami…
Panowie, tylko spokój nas może uratować :).
Nie wszyscy kierowcy są okazami odpowiedzialności – powstanie o nich pewnie odrębny wpis.
Znam wielu rowerzystów, którzy jeżdżą przepisowo. Jednak ten artykuł jest skierowany do tych,
którzy niestety tych przepisów nie przestrzegają. Jest to przykre, ale niestety nagminne są takie
sytuacje, jak te przedstawione w artykule.
Twój wpis jest bardzo rozważny i pokazujący bardzo rozsądnie, jakich reguł powinni przestrzegać rowerzyści. To nie są tylko reguły ruchu drogowego, lecz naturalne reguły zdroworozsądkowe. I o nich powinno się przypominać bardzo często. Natomiast rozwiązaniem, proponowanym w komentarzu, na pewno nie jest posyłanie ludzi na kolejne kursy, ponieważ patrząc na statystyki wypadków, te kursy niewiele dają. Widać to na przykładzie kierowców samochodów osobowych, z których każdy przechodzi przecież szkolenie. Według danych statystycznych, które co roku publikuje komenda policji, wypadki z winy kierowców samochodów osobowych, to niemal 80% wypadków. Dla porównania rowerzyści są sprawcami 4,5 % wypadków.
Zależy mi tylko na zachowaniu pewnych proporcji w ocenie 🙂