Czy warto biegać?
Czy warto biegać? Jakie pozytywne skutki dla zdrowia ma bieganie? Dlaczego podjęłam się tego wyzwania? O tym w dzisiejszym artykule.
Bieganie w szkole
Do biegania w szkole zawsze podchodziłam jak byk do jeża. Szczerze nienawidziłam tej dyscypliny sportu. Gdy sobie przypomnę bieżnię stadionu i to jak w szkole nas zmuszali do robienia coraz to nowych okrążeń stadionu, to mam ciarki na plecach.
Dlaczego w szkole nie cierpiałam biegać? Złożyło się na to wiele czynników. Po pierwsze nauczyciele nic nie mówili o technice prawidłowego biegu. Ustawiali nas na starcie. Włączali stoper i czekali na mecie wystawiając stosowną ocenę – tak jak mówiła im tabelka. Nie było mowy o tym jak rozkładać siły w trakcie biegu, jak biegać bezpiecznie, czy żeby chociaż założyć do tego odpowiednie buty. Że nie wspomnę o tym, co było po biegu. Nie mówiło się absolutnie nic o tym, jak się zregenerować, czy jak dojść do siebie po bieganiu. Liczył się tylko stoper nauczyciela i ocena – tabelka pokazuje tyle i tyle, trója siadaj. Poza tym bieżnia miała nieprzyjemny zapach.
Bieganie w dorosłości – pierwsze podejście
Bakcyla na dorosłe bieganie załapałam w lipcu 2013 roku. Przeczytałam w tamtym czasie książkę „Bieganie metodą Galloway’a” autorstwa Jeffa Gallowey’a i wyposażyłam się w buty do biegania. Zakochałam się w tym sporcie. Bieganie szło mi całkiem nieźle. Całkiem dobrze odnajdowałam się w rygorze treningów, jakie na siebie nałożyłam. Jednak moja biegowa przygoda nie trwała zbyt długo, bo tylko trzy miesiące. Kompletnie rozłożona przeziębieniem przerwałam swoją biegową przygodę na dość długo, bo aż do stycznia 2015 roku.
Dlaczego na tak długo? Ano sama nie wiem. Zawsze znajdowało się coś ważniejszego do zrobienia, coś co bardziej zajmowało moją uwagę. No bo dlaczego miałabym ruszać tyłek z kanapy? Jak mogę sobie spokojnie posiedzieć i wcale się nie pocić? Co prawda w głowie paliło się cały czas światełko, że bieganie to fajna sprawa i każdy biegacz mijany na ulicy wywoływał szybsze bicie serca, jednak pozostawałam bierna na zawołania serca.
Dorosłe bieganie – podejście drugie
W styczniu 2015 powiedziałam sobie dość! I zabrałam się za treningi biegowe. Zew biegania wygrał. Mogłam w końcu na nowo poczuć wiatr we włosach. Ruszyć przed siebie i poczuć falę zalewających mnie endorfin. Było cudownie.
Niestety przed Wielkanocą doznałam kontuzji stopy. Najśmieszniejsze jest to, że wcale nie podczas biegania, tylko w domu u koleżanki. Uderzyłam podeszwą stopy w próg z płytek i to przyczyniło się do tego, że Wielką Sobotę spędziłam na ostrym dyżurze ortopedycznym. Na szczęście pan doktor był bardzo rzeczowy i troskliwy. Stopa nie była złamana, a tylko silnie stłuczona. Jednak werdykt był nieciekawy: przez trzy dni nie używać w ogóle nogi. Także kolejne dwa tygodnie przeżyłam kuśtykając o kulach, smarując się maścią na stłuczenia dla sportowców. Chodzenie było niemożliwe z powodu palącego i rozrywającego bólu stopy. Nawet o bieganiu nie myślałam.
Potem stopa wydobrzała, ale jakoś nie odważyłam się biegać. Znowu bieganie zeszło na dalszy plan. Ciągłe wymówki, czego to tylko człowiek nie mógłby robić, żeby nie iść pobiegać? Znacie to? W każdym razie z okazji upałów zawiesiłam bieganie aż do czasu ich ustania.
Podejście trzecie – co przyniesie przyszłość?
Ostatnio moja przyjaciółka mówiła mi o slow joggingu. Bardzo fajna metoda. Jej twórcą jest profesor Hiroaki Tanaka. Na podlinkowanej stronie możecie poczytać więcej o samym slow joggingu. W skrócie: jest to bieg wolniejszy od spaceru, z uśmiechem na ustach, który pozwala spalić tyle samo kalorii jak normalny bieg.
W zeszłym tygodniu wybrałam się na „bieg rozpoznawczy”. Spokojnie, zupełnie na luzie, bez żadnych pomiarów i bez żadnej spiny. Pobiegłam właśnie slow joggingiem. Było cudownie. Truchtałam z nogi na nogę i podziwiałam przyrodę.
Dzisiaj również wybrałam się na przebieżkę. Jednak tym razem już z pomiarem Endomondo. Tym razem połączyłam slow jogging z normalnym biegiem i marszem. Nie było łatwo. Muszę przyznać, że to był dość trudny trening. Rezultat 1,6 km i to w kiepskim czasie. Moja forma pozostawia wiele do życzenia, ale jak to się mówi pierwsze koty za płoty. Teraz pozostaje tylko systematycznie biegać, a forma powróci.
Trzymajcie za mnie kciuki. Pozdrawiam ciepło i życzę miłego weekendu!
Podziwiam. Ja nadal nie umiem się przekonać do biegania :/ Może dlatego, że nie lubię miast, a do najbliższego parku mam jakieś pół godziny drogi 😛
Trzymam kciuki za wytrwałość, przyda się jak zacznie się psuć pogoda 🙂
Dzięki Andrzej! Przyda się wytrwałość! Mam to szczęście (a może nieszczęście?) mieszkać z dala od miasta. Także biegam wyłącznie na łonie natury. Znam jednak takie osoby, które wolą biegać w mieście 🙂
Cześć Paulinko 🙂 a i owszem będę trzymać kciuki abyś wytrwała w tym bieganiu. Ja się chyba wybiegałam za wszystkie czasy w szkole podstawowej, uczęszczałam do klasy sportowej a to wiązało się z codziennym fizycznym wysiłkiem. No i muszę przyznać, że powolne bieganie to chyba nie dla mnie bo pamiętam , że w biegach długodystansowych wypadałam kiepsko ale za to w sprincie 🙂 ha , nie miałaam sobie równych 😉 Ja mieszkam w mieście nie daleko największego parku na śląsku i mogłabym śmiało biegać ale chyba wybiorę inną formę ruchu. Za to jak spojrzę z okna lub wychodzę z domu to powiem Wam, że bardzo dużo ślązaków biega, naprawdę jestem z nich dumna 🙂 my mieszkamy przy najlepszej trasie do biegania w mieście 😉 no ale co począć skoro nie mam do tego serca 🙂 pozdrawiam
Wow! Wielki szacunek dla Ciebie Gosiu za uczęszczanie do klasy sportowej! Jest tyle różnych form aktywności sportowej, że każdy znajdzie coś dla siebie. Nie musi to być koniecznie bieganie :-).
Hej 🙂 Mam bardzo podobne wspomnienia z lat szkolnych. Za każdym razem podczas biegania na czas towarzyszył mi ogromny stres , miałam kolkę i myślałam, że to ze mną jest coś nie tak. Zawsze podziwiałam ludzi, którzy wychodzą wieczorami z domów i tak po prostu biegają, dla przyjemności. Pewnego dnia postanowiłam spróbować i okazało się, że spodobało mi się. Poczułam zadowolenie z biegania i przyjemność ze zmęczenia 🙂 Biegam nie tak często jakbym chciała, ale pracuję nad tym 🙂 miałam dwie nieprzyjemne kontuzje, ale już zakupiłam odpowiednie buty za radą przyjaciółki. Obecnie jestem chora i nie mogę swobodnie oddychać nosem, co mnie niestety wyklucza z biegania …ale już nie mogę się doczekać, aż założę słuchawki z moją ulubioną muzyka i ruszę moją sprawdzoną trasą. Polecam slow jogging 🙂
Dziękuję Gosiu za komentarz. Bieganie to wspaniała sprawa :-). Szkoda tylko, że szkoła tak bardzo wypacza podejście do biegania tak wielu ludziom. Trzymam kciuki za szybki powrót do zdrowia i na biegową trasę 🙂