Trzydniowe szkolenie zakończone.
Trzydniowe szkolenie zakończone. Szału nie było, ale muszę przyznać, że robię postępy. Grupa była bardzo trudna. Niezbyt zainteresowani szkoleniem. Kilka osób w ogóle niezbyt zainteresowanych życiem. Raczej chętni do przeszkadzania i pokazywania jak bardzo zostali skrzywdzeni przez życie trafiając na szkolenie. Cóż, idea szczytna, matka Unia płaci, pomaga im zdobyć nowy zawód, a oni niezadowoleni :).
Trzeba przyznać, że dużo buntu w tych młodych ludziach. Są totalnie zagubieni, a swoją obecność w świecie próbują zamanifestować przez natrętne bądź specyficzne zachowanie. Trudno im się dziwić. Ich wnętrza krzyczą, a nikt nie chce ich słuchać.
Nie mogę też generalizować. Na 10 osobową grupę tylko trzy osoby utrudniały prowadzenie szkolenia. Był to jednak dość irytujący odsetek. Na szczęście udało nam się porozumieć.
Tyle o grupie. Przejdźmy do kwestii szkoleniowych. Tym razem miałam dużo lepiej rozplanowany czas szkolenia. Nawet w miarę zgodnie z zaplanowanym czasem realizowałam szkolenie. Były tylko niewielkie odchylenia od planu. Także tutaj zdecydowany plus dla mnie.
Jeśli chodzi o treść merytoryczną szkolenia to tym razem byłam dużo lepiej przygotowana do zajęć, chociaż mogło być lepiej. Miałam w miarę spójną wizję szkolenia w głowie i w dużej mierze udało mi się ją zrealizować.
Na plus mogę też zaliczyć poprawę w wymowie. Tym razem było dużo mniej dukania, a więcej precyzyjnego wysławiania się. Także nie byłam tak spięta jak ostatnio. Podeszłam do tego szkolenia na większym luzie, ale też z większym dopracowaniem szczegółów.
Dość tych superlatyw. Przejdźmy teraz do minusów. Czyli co poszło nie tak:
Muszę zdecydowanie popracować nad tym jak lepiej aktywizować grupę. Trudną grupę. Praca w grupach była zdecydowanie najbardziej ulubioną aktywnością. Bo nawet wypełnianie kwestionariuszy ich irytowało. Jednak na opowieść teoretyczną reagowali alergią. Zachęcenie do jakiejkolwiek pracy samodzielnej kończyło się fochami i marudzeniem niektórych jednostek.
Dopracować muszę też temat negocjacji z grupą. Nie do końca odnajdowałam się jeszcze w tym obszarze, ale nie od razu Rzym zbudowano.
Jednak mimo to szkolenie zaliczam do udanych. Wiele się nauczyłam o sobie i prowadzeniu grupy podczas tych dni. Jeżeli nadarzy się okazja to na pewno spróbuję swoich sił w kolejnych szkoleniach.
Tym samym kolejne wyzwanie w postaci sprawdzenia samej siebie w roli szkoleniowca uważam za zaliczone.
Bardzo zaimponowałaś mi taką szczerą autoanalizą. Prowadzę szkolenia od czasu do czasu i właśnie podsunęłaś mi pomysł żeby po każdym z nich zrobić taki rachunek sumienia, to z pewnością bardzo rozwijające. Wiem też coś o tym ja to jest z uczestnikami, którzy nie są z własnej woli. Życzę powodzenia i jak najwięcej zaangażowanych uczestników
Dzięki wielkie! Jest mi bardzo miło! Ja również prowadzę szkolenia od czasu do czasu. Cieszę się, że mój post podsunął Ci pomysł :). Pozdrawiam i również życzę samych zaangażowanych uczestników szkoleń!